Ponieważ nie jestem miłośnikiem muzyki wykorzystującej w nazwie słowo „core”, długo muszę się zbierać, żeby wziąć się za ich słuchanie. Często też muszę zmierzyć się z takim krążkiem zdecydowanie częściej, niż ma to miejsce w przypadku innych rodzajów muzyki. Powód jest prosty – jeśli nie bierze mnie muzyka od razu, a nie chciałbym jej „zjechać” tylko z tego powodu, że nie jest w moim guście, muszę dać jej szansę i w miarę obiektywnie ocenić. A zdarza się – a tak właśnie jest w przypadku tego krążka – że płyta nagle odsłania przede mną coś, czego nie zauważyłem podczas pierwszego, czy kilku kolejnych, wcześniejszych słuchać.
   Płyta zespołu Atrapa przeleżała u mnie sporo czasu. Przeleciałem ją na szybko, żeby ustalić, jaki rodzaj muzyki znajduje się na krążku, a potem podjąć decyzję o ewentualnym przekazaniu jej do osoby gustującej w określonym gatunku. Dopiero później zacząłem słuchać, w celu zgłębienia muzyki i tekstów. Ale i wówczas ta muzyka wydawała mi się zbyt jednostajna, klasycznie core’owa, z mocnymi gitarami i wrzeszczącym wokalistą. Zatem znów zrobiłem przerwę, bardzo długą przerwę, włączyłem płytę, zacząłem słuchać i … mogłem tylko powiedzieć trzy słowa: „to jest dobre”.
   Tak, płyta Atrapy to całkiem ciekawy krążek, wcale nie jest jednostajny, jak mi się początkowo wydawał, bo panowie różnicują tempo zarówno poszczególnych kawałków, jak i potrafią trochę pokombinować w trakcie jednego utworu (świetnym tego przykładem jest otwierający krążek numer „Oblicze (Atrapa”). Zmiany tempa nie zmniejszają jednak energii, jaka wylewa się z głośników, grając w średnim tempie bujające wręcz numery, czy też prąc do przodu, niczym rozpędzone Pendolino, muzyka Atrapy nic nie traci na żywiołowości, na sile energii, na sile przekazu.
   A jak przystało na zespół ze słówkiem „core” grupa postawiła na teksty. Teksty mocne, drażniące, poruszające. Pisane prosto i ostro, bez uciekania się w nadmiar metafor. Takie, jakie powinny być wykrzyczane, by dotrzeć do słuchaczy i namieszać im w głowach. To mocny i przekonujący opis nas samych, otaczających nas ludzi (czy szerzej – świata), walki o przetrwanie zarówno fizyczne, jak naszego wewnętrznego, prawdziwego ja. Warto wsłuchać się w ten przekaz, świetnie, z wielką mocą śpiewająco wykrzyczanego przez Tomasza Golę. Przekaz, który trafi do każdego, do słów, których nie można ominąć, których pominąć się po prostu nie da.
   Przekaz słowny wsparty jest ciekawie zrobioną, świetnie brzmiącą muzyką. Dostajemy sporo ciekawych riffów i zagrywek gitar, mocny (dość często wybijający się na przód) bas, solidne partie perkusji. Wspomniana różnorodność w szybkości poszczególnych utworów powoduje, że ani nie wpadamy w (często) bezmyślny trans, ani nie mamy czasu się znudzić. Zespół skutecznie zmusza do wsłuchiwania się w każdy numer, do wchodzenia w niego, do przyjęcia w siebie tekstu. A potem już tylko od nas samych zależy, jak ten tekst zinterpretujemy i czy coś w nas wywoła. Na mnie tak muzyka, jak i słowa Atrapy podziałały. Zachęcam zatem wszystkich, aby sięgnęli po ten krążek. Może Wam też się spodoba, może też zgodzicie się z prezentowanymi w nim słowami. Może – jak ich autor – uznacie, że mimo całego zła tego świata, jest w nim coś, co pozwala nam żyć, jest coś, co powoduje, że warto żyć!
8.5/10
Ray / [ 19.02.2015 ]
źródło: http://metalmundus.pl/articles.php?article_id=4716